Wnętrza projektowane przez Kasię Orwat, właścicielkę pracowni projektowej ORWAT DESIGN, charakteryzuje nieszablonowa umiejętność łączenia stylistyk, z uważnością na funkcjonalne, ale też niekonwencjonalne rozwiązania. Takie podejście do projektowania pozwala przeprowadzać metamorfozy oparte na łączeniu zastanego z nowym, mieszaniu stylów i wprowadzaniu nowoczesności w użytkowaniu i rozwiązaniach technicznych.

Dzisiaj pokazujemy właśnie taką metamorfozę, opartą na eklektycznych połączeniach, poskromionych zamiłowaniem projektantki do minimalizmu. Kasia Orwat nazwała ten projekt – „SZCZĘŚCIE” Dlaczego? Zapraszamy do rozmowy, którą z architektą przeprowadziła Dagmara Maroszek-Bździuch.

Metamorfoza części dziennej domu w Szczecinku była dla projektantki podwójnym wyzwaniem. Z jednej strony stylistyka odmienna od tej, którą dotychczas projektowała, z drugiej stan domu z rynku wtórnego wymagał przemyślanej interwencji.

Dagmara Maroszek-Bździuch: Wiem, że zawsze nazywasz swoje projekty, więc zanim przejdziemy do konkretów, zapytam o ten tytuł projektu, dlaczego SZCZĘŚCIE?

Kasia Orwat: SZCZĘŚCIE, od samego początku tak nazwałam ten projekt – metamorfozę domu kupionego na rynku wtórnym. Moje SZCZĘŚCIE, bo zaskarbiłam sobie zaufanie właścicieli przy wymagającym zleceniu. SZCZĘŚCIE, bo cudownie tworzy się dom, gdzie czuć w powietrzu radość, miłość i pozytywne wibracje.

D. M.-B.: Co obejmowała metamorfoza? Czy Klienci mieli swoje inspiracje, czy całkowicie Ci zaufali?

K.O.: Przy tym pytaniu widzę, że jest i kolejne SZCZĘŚCIE, bo Klienci zaufali naszym wstępnym propozycjom, a im dalej w las, rosło zaufanie do naszych rekomendacji i tych projektowych, jak również przy poszczególnych referencjach produktowych.

D. M.-B.: Wydaje się niezwykle trudno tworzyć coś nowego na istniejącym już materiale, co było najtrudniejsze?

K.O.: Faktycznie nie było to proste zadanie. Zastaliśmy przestrzeń zrealizowaną na materiałach bardzo dobrej jakości, ale mocno ekscentryczną w swojej estetyce. Wymagała uspokojenia, wprowadzenia nowoczesnych udogodnień funkcjonalnych i dopasowania do nowych domowników.

D. M.-B.: Kuchnia, serce domu, mimo że nie znajduje się w centralnej części, jest tą która wita gości. Urządziłaś ją w stylu angielskim, pięknie łącząc zdobione fronty szafek z prostą zabudową. To była od początku Twoja propozycja czy Właściciele mieli też swój pomysł?

K.O.: W kuchni zaszła największa przemiana, bo tutaj czuć było najbardziej upływający czas i zużycie. Dostaliśmy od Klientów wytyczne, by kuchnia cieszyła dzieci żyjące na co dzień w różnych częściach globu. Od siebie wprowadziliśmy poważne zmiany w układzie funkcjonalnym, wyburzając bryłę spiżarki i otwierając kuchnię na salon. Postawiliśmy potężnych rozmiarów półwysep będący frontem działań i reprezentacyjnym kontuarem dla osób wchodzących do domu. Stylistycznie nawiązaliśmy niską zabudową do angielskich rozwiązań z ramiakami, wałeczkami i arabeską w strefie ściennej – nadblatowej. Angielski jest także zlewozmywak, ale zamontowany młynek, już jest elementem charakterystycznym dla amerykańskich kuchni. Także amerykański akcent stanowi pokaźnych rozmiarów dwudrzwiowa lodówka z szufladami, którą dla wyciszenia formy chowamy za frontem meblowym. Wysoka zabudowa skrywa nie tylko lodówkę, ale też inne udogodnienia. Ciekawym przykładem jest blacik – pomocny przy parzeniu kawy.

D. M.-B.: We wnętrzu odnajdziemy wiele niesamowitych lamp. Już od progu wita gości gigantyczny żyrandol. Zaproponowanie go Klientom wymagało odwagi. Od razu się zgodzili?

K.O.: Etap po etapie zaskarbialiśmy sobie zaufanie Klientów, o którym już wspomnieliśmy. Drugim aspektem była rosnąca odwaga i świadomość Klientów odnośnie dobrego designu. My pokazywaliśmy rozwiązania – Klienci aprobowali nasze wybory. Zaufanie i empatia. Możemy zatem dodać trzecie słowo ważne przy tej realizacji. I tym sposobem dostaliśmy wnętrze pięknie dostrojone oprawami ze sklejki drewnianej i ceramiki, i wszystko ładnie ze sobą pasuje i wzajemnie się uzupełnia.

D. M.-B.: Nie sposób nie wspomnieć o meblach. Piękny drewniany stół stojący naprzeciwko wyspy kuchennej nie wygląda jak kupiony w salonie….

K.O.: Mocne regionalne stolarskie rzemiosło przyszło nam z pomocą. I kolejny raz SZCZĘŚCIE, że był dostępny taki fachura, by nie powiedzieć – sztukmistrz stolarski, który dostarczył nam i stół, i kredens, witryny i komody. Te rzemieślnicze, tworzone autorsko, specjalnie dla tego domu, meble drewniane kompletują nam połączenie nowego ze starym.

D. M.-B.: Tak samo sofy typu Chesterfield, jak z angielskiej rezydencji…

K.O.: Tu poszliśmy jeszcze odważniej, wprowadzając w to wnętrze, niby zachowawcze, przy pierwszym patrzeniu, dodatkowy element – szlachetne formy europejskiego designu. Naturalne, szlachetne materiały, jasne kolory tworzą niezwykle przytulną przestrzeń, nic zatem dziwnego, że przebywając w tym wnętrzu czuć w powietrzu szczęście domowników….

D. M.-B.: Dziękuję za rozmowę.

K.O.: Dziękujemy również. Cieszy nas, że przy tej rozmowie mogliśmy sobie odświeżyć proces powstawiania tego wnętrza, innego niż wszystkie nasze wcześniejsze. Cieszy nas, że mogliśmy sprawdzić się w stylistyce, która mimo całego mojego zamiłowania do minimalizmu, jest mi bardzo bliska.


D. M.-B..: I kolejne SZCZĘŚCIE 🙂

Zdjęcia MUFKA FOTOGRAFIA Dagmara Maroszek-Bździuch