Na Starym Żoliborzu, wśród zielonych zaułków i cichego rytmu przedwojennej zabudowy, znajduje się kamienica z 1935 roku. To właśnie tu, w przestrzeni powstałej z połączenia dwóch sąsiadujących lokali, narodziło się mieszkanie, które najlepiej opisuje słowo kompromis – nie ten wymuszony, lecz twórczy, owocujący harmonią. Projekt powierzono architektce Monice Michałowskiej, której zadaniem było pogodzenie dwóch odmiennych temperamentów inwestorów. Konrad, lokalny działacz i producent kreatywny, marzył o kolorze, wyrazistości i swobodzie. Kasia, prawniczka z Mokotowa, poszukiwała elegancji, subtelności i umiaru. Wspólnie, z nowo narodzoną córeczką Różą i psem, wyruszyli w podróż ku stworzeniu przestrzeni, która miała stać się ich codziennym azylem.
Funkcjonalizm spotyka współczesność
Kamienica, typowy przykład żoliborskiego funkcjonalizmu, kryła w sobie potencjał, ale i wyzwania. Dwa mieszkania należało scalić w spójną całość – otwartą strefę dzienną i wyraźnie odseparowaną część prywatną. Architektka zdecydowała o czytelnym podziale: salon z miejscem do pracy, kuchnię z jadalnią, hol z biblioteką, sypialnię, pokój Róży i łazienkę.
Nie wszystko poddawało się łatwo – skośne kąty w kuchni wymusiły meble o trapezowych formach, a w łazience stara instalacja ograniczyła możliwości zabudowy. Każde z tych utrudnień stało się jednak okazją do znalezienia rozwiązań, które nadały przestrzeni charakteru.
Detale, które tworzą narrację
Nowe wnętrze jest opowieścią splecioną z historii i kompromisów. Salon łączy barwne akcenty współczesnych marek z vintage’owymi meblami i gobelinem kupionym od sąsiadki. Biurko Konrada, zbudowane na szerokim parapecie przy balkonie, otwiera się na widok starych drzew, jakby natura została zaproszona do wnętrza. Tuż obok powstał kącik płytowy i DJ-ska stacja – serce muzycznych pasji właściciela.
W jadalni życie toczy się przy stole Audo Copenhagen, otoczonym żółtymi krzesłami z lat 60., odnalezionymi i odnowionymi z czułością. Kuchenne fronty łączą ciepły fornir z chłodem stali, a nad całością zawisły kultowe lampy Gubi. Sypialnia pozostaje oazą wyważonej prostoty, w której na tle stonowanych mebli pojawiają się radosne akcenty kolorów i wzorów. Hol zmienił się w biblioteczną przestrzeń, gdzie regał wkomponowany w architekturę mieszkania porządkuje książki i podkreśla rytm wnętrza.
Łazienka, z szachownicą w bordzie i kremie oraz blatem z kamienia Rosso Lepanto, przywołuje ducha modernizmu i ukłon w stronę Le Corbusiera. A w pokoju Róży króluje miękka, teatralna scenografia: falujące rolety, tapeta w kratkę i lampa przypominająca cyrkowy namiot. To małe królestwo dziecięcej wyobraźni, harmonijne i pełne ciepła.
Filozofia ciszy i życia codziennego
– Dobry projekt to taki, w którym dobrze się żyje – podkreśla Monika Michałowska. To motto stało się motywem przewodnim żoliborskiego mieszkania. Estetyka nie rywalizuje tu z funkcjonalnością, lecz współtworzy przestrzeń, która wspiera codzienność, nie dominując jej.
Mieszkanie na Żoliborzu jest efektem dialogu – między historią i współczesnością, między temperamentami inwestorów, między oczekiwaniami a możliwościami architektury. To przestrzeń, która łączy w sobie energię miasta i ciszę zielonej enklawy. Miejsce, w którym kompromisy stają się źródłem piękna, a wnętrze dojrzewa razem z rodziną, stając się świadkiem ich życia, rytmu i codziennych emocji.
























Projekt: Monika Michałowska.
Zdjęcia: Martyna Rudnicka.