O swojej fascynacji szkłem, drodze zawodowej i współpracy ze znanymi markami hotelowymi – opowiada Edyta Barańska, artystka, projektantka szkła, właścicielka pracowni Barańska Design.

Pani pracownia – Barańska Design – specjalizuje się w tworzeniu unikatowych elementów wyposażenia wnętrz i dekoracji wykorzystujących szkło artystyczne. Jak rozpoczęła się Pani przygoda z tym jakże wymagającym, ale też pięknym materiałem?

Zawsze fascynowały mnie witraże. Kiedy rozpoczęłam studia na Wydziale Szkła i Ceramiki w Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, pomyślałam sobie – to jest to! Witraż traktowałam jako rodzaj malarstwa, więc bardzo chciałam się tym zająć. W trakcie studiów okazało się jednak, że szkło daje znacznie szersze możliwości. Przecież to również rzeźba, wzornictwo użytkowe… Studiowanie w pracowni legendy szkła artystycznego i użytkowego, profesora Zbigniewa Horbowego, ukazało mi różnorodne perspektywy pracy z tym materiałem. Szkło jest rzeczywiście wspaniałym materiałem – zarazem kruchym, jak i bardzo twardym, kwarc należy przecież do grupy najtwardszych materiałów.

Początkowo skupiała się Pani na projektowaniu między innymi wazonów, pater, świeczników… Wybór Pani pater trafił nawet na wystawę stałą Muzeum Narodowego w Warszawie. Przyglądając się tym projektom, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że są one bardziej dziełami sztuki niż przedmiotami użytkowymi…

Wazonami i paterami zajmowałam się, równolegle robiąc rzeźby. Po studiach zatrudniłam się w agencji reklamowej, żeby mieć, z czego żyć. Jednak postanowiłam, że będę pracować na pół etatu, czyli przez 3 dni, a pozostałe 3 dni poświęcę na pracę ze szkłem. Wiedziałam, że gdy odpuszczę to, już nigdy nie wrócę do szkła. Dlatego brałam udział w wystawach adresowanych do młodych artystów w galeriach w całej Europie. Równocześnie związałam się z Autorskim Bankiem Projektów stworzonym przez Beatę Bochińską. Beata łączyła młodych artystów z powstającym właśnie nowym biznesem, oferowała hutom nasze projekty. Dzięki niej nawiązałam współpracę z Hutą Szkła Gospodarczego „Irena” i Hutą Deco-Glass. Równocześnie pracowałam też z Hutą Szkła Artystycznego „Barbara” w Polanicy Zdroju, która została przecież stworzona przez profesora Horbowego.

Patery, które obecnie eksponowane są w Muzeum Narodowym, pochodzą z kolekcji krótkoseryjnej  wykonanej w Hucie Szkła Gospodarczego „Irena” oraz w mojej ówczesnej pracowni. Znajdują się w stałych zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie na wystawie współczesnego designu. Natomiast wazon „Tulipan”, zaprojektowany dla Huty Deco-Glass, trafił do publikacji zatytułowanej „100 najlepszych projektów na 100-lecie Rzeczypospolitej”.

Od początku współpracowała Pani z hutami, które były markami samymi w sobie. Pani nazwisko szybko stało się rozpoznawalne, rosła liczba zamówień… W pewnym momencie podjęła Pani decyzję o stworzeniu własnej autorskiej marki. Trudna to była decyzja?

Nadszedł taki moment, gdy zaczęło mi brakować czasu na własne projekty. Dlatego postanowiłam zakończyć pracę w agencji reklamowej. Był to rok 2000. Nowe milenium, nowe wyzwania… Portfel zamówień z hut zapełniał się, współpraca  z galeriami kwitła. Uznałam, że jest to odpowiedni moment, aby rozwinąć żagle. Zresztą byłam już szczęśliwą posiadaczką pierwszego pieca, który zakupiłam za prace wykonane dla norweskiej huty.

Przeczytaj też:  Jak wybrać idealny zlewozmywak?

Stworzenie własnej marki siłą rzeczy wymagało zmierzenia się z realiami rynkowymi. Dlatego w ofercie pracowni Barańska Design z biegiem czasu pojawiły się między innymi oświetlenie i meble, czyli przedmioty o wyraźnie użytkowym charakterze. Z jakimi wyzwaniami musiała się Pani zmierzyć, żeby zaistnieć na rynku?

To był rzeczywiście czas poszukiwań. Pojawiał się klient, który oczekiwał konkretnego produktu.

Na szczęście jestem wielozadaniowa😊, więc jednocześnie projektowałam meble, kafle szklane, zastawy stołowe, ale również tkaniny i gadżety szklane – drobiazgi dla firm przeznaczone na specjalne okazje czy święta. W tamtym czasie nie istniała tak duża konkurencja ze strony Chin, więc łatwiej było przekonać klienta do unikatowego szkła. Miałam to szczęście, że trafiałam w obowiązujące wówczas trendy. Oczywiście nieustannie je śledziłam. Projektowałam również stoiska targowe dla hut szkła, więc mogłam jeździć do Frankfurtu na targi „Ambiente” i „Tendence”, dzięki czemu co roku byłam na bieżąco z nowościami.

O tym że udało się Pani wykreować indywidualną, rozpoznawalną markę świadczą choćby realizacje i współpraca z takimi klientami, jak Hilton, Sheraton czy Marriott. Nie każdemu projektantowi jest dane tworzyć dla tak renomowanych marek. Co było w Pani przypadku kluczem do sukcesu?

To jest ciekawa historia. Pierwszy był Hilton w Gdańsku. Dostałam zapytanie o dostawę mydelniczek artystycznych do wszystkich pokoi. Zrobiłam prototypy i właściciel, Filip Wójcikiewicz, postanowił się ze mną spotkać. Wtedy opowiedział o projekcie pracowni Kuryłowicz i o instalacji długiej na 12 metrów, która ma się pojawić w patio. Później było jeszcze wiele spotkań, podczas których… rzucaliśmy chusteczki i patrzyliśmy, jaki kształt mogłoby przybrać szkło do lampy. Następnym krokiem była akceptacja mojego projektu przez projektantki z Londynu. Kiedy przeszłam wszystkie etapy, stanęłam przed największym wyzwaniem w moim dotychczasowym życiu. Jednak dzięki temu zyskałam rekomendację do dalszych kontraktów.

Nie projektuje Pani wyłącznie na potrzeby znanych marek hotelowych, ale także dla klientów indywidualnych, a nawet z myślą o przestrzeniach publicznych. Czy każdy z tych odbiorców wymusza odmienne podejście do procesu projektowego?

Są klienci, którzy ufają mojemu artystycznemu zmysłowi, a są też tacy, którzy chcą czynnie uczestniczyć w procesie tworzenia, czyli na bieżąco omawiać wersje projektowe. Myślę, że podobnie dzieje się w innych branżach projektowych. Tak naprawdę odmienne podejście wymuszam sama, to mnie fascynuje, dodaje mi skrzydeł, kiedy mogę tworzyć coś nowego.

Warto dodać, że współpracuje Pani także z renomowanymi biurami architektonicznymi, takimi jak choćby Tremend czy Ideograf. Czy współpraca projektantki z… projektantami ma jakiś szczególny wymiar? Jakie projekty zrealizowała Pani wspólnie z tymi pracowniami?

Bardzo lubię pracować z projektantami, z architektami, gdyż mobilizują mnie oni do szukania nowych rozwiązań. Mają wizję, którą w trakcie współpracy przekuwamy w końcowy produkt. To niesamowicie rozwijający proces. Zarówno Tremend, jak i Ideograf specjalizują się w projektach hotelowych.

Przeczytaj też:  Inspirujące wykłady Alejandro Araveny zgromadziły w Warszawie i Krakowie tłumy zainteresowanych architekturą społeczną

Z pracownią Tremend pracowałam przy projekcie 5-gwiazdkowego hotelu Rezydent Sopot – Mgallery Collection. Jak sama nazwa wskazuje, hotel jest nastawiony na obcowanie ze sztuką i tak też został zaprojektowany. W lobby znajdują się obrazy, płaskorzeźby, lampy na zamówienie dmuchane z mistrzem hutnictwa. Dzięki temu hotelowe lobby stało się galerią sztuki w centrum kurortu.

Natomiast z pracownią Ideograf miałam przyjemność pracować przy projekcie o odmiennym charakterze, mam tu na myśli Hotel Grano Solmarina na wyspie Sobieszewskiej. Ten projekt został wpisany w otaczającą przyrodę. Wyspa znana jest z bogactwa ptaków, które ją zamieszkują, więc lampa mojego projektu, która wita gości po wejściu do hotelu, to wariacja szklana właśnie na temat ptaków. Całość wnętrza emanuje spokojem i skłania do wypoczynku.

W portfolio pracowni Barańska Design – oprócz mebli, luster czy oświetlenia – są też rzeźby i obrazy. Czy to dowód, że wciąż drzemie w Pani dusza artystki, która w czasach studenckich marzyła o malarstwie?

Pielęgnuję moją duszę artystyczną i jak tylko czas pozwala, daję jej upust. Czy to w formie małych rzeźb, jakimi są statuetki okolicznościowe, czy obrazów i płaskorzeźb. Ostatnio nawet mierzyłam się z wielkim wyzwaniem, ponieważ zostałam wybrana do stworzenia rzeźby upamiętniającej 20-lecie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej i 20-lecia flagi UE. Rzeźba stanęła w Sądzie Najwyższym w Warszawie. Można ją obejrzeć, ponieważ sąd organizuje zwiedzanie dla chętnych.

Podczas naszej rozmowy da się wyczuć, że szkło jest dla Pani czymś więcej niż tylko surowcem wykorzystywanym w procesie projektowym. Dlatego na koniec chciałbym zapytać – za co Edyta Barańska pokochała szkło?

To prawda, kocham szkło i kocham to, co robię z tym szkłem😊. Często klienci mówią mi, że zapał, z jakim opowiadam o szkle, zaraża ich chęcią posiadania tego szkła we własnym domu. Szkło jest niesamowite – z jednej strony bardzo kruche, z drugiej zaś twarde. Przepięknie gra ze światłem czy to w swojej naturalnej kolorystyce, czy też kiedy zostanie wybarwione tlenkami metali. Można je nacinać, grawerować, nadać strukturę i polerować. Błyszczy w świetle i słońcu, dlatego tak wyśmienicie nadaje się do tworzenia oświetlenia. Kiedy przebywam w swojej pracowni, jestem w swoim żywiole, uwielbiam pracować z tym materiałem i mam nadzieję robić to do późnej starości.

Informacja prasowa Barańska Design.